Przejdź do głównej zawartości

Tak w życiu bywa, że zło z dobrem zawsze przegrywa...




Dawno, dawno temu...może nie aż tak dawno, przyszła na świat dziewczynka- nazwijmy ją Zosia. Rodzice bardzo cieszyli się z tego powodu. Maleństwo rosło i sprawiało dużo radości. 
Mała panna bardzo lubiła słuchać opowieści, które mieściły się na kartach książek.


Jak to w bajkach bywa- bohaterowie mimo najszczerszych chęci nie mogli przeżyć swoich dni spokojnie. Zawsze pojawiał się jakiś czarny charakter, który mieszał, kombinował chcąc zatruć im życie.

Zosia nie mogła pojąć, jak można być złym człowiekiem. Tłumaczyła sobie, że takie rzeczy to tylko wymysł autorów. 

Dziewczynce przybywało lat, a tym samym doświadczeń. Próbowała traktować ludzi dobrze. Według niej każdy zasługiwał na dobre słowo, szacunek i uśmiech. Była osobą o wielkim sercu, zawsze chętną do pomocy.

Pierwsza porażka nie zniechęciła jej do dalszych poczynań. Przejechała się na "przyjaciołach" kolejny i kolejny raz...

Uświadomiła sobie, że autorzy historii z dzieciństwa nie mieli aż tak bujnej wyobraźni, opisywali to, co widzieli na co dzień.

Postanowiła w tym momencie, że będzie traktować innych tak, jak oni ją traktują. Wywołała tym niemałe zamieszanie w społeczeństwie, które ją otaczało.
....

Życie Zosi było od tego momentu spokojniejsze, selekcja znajomych dokonała się sama. Ten kto miał być blisko- został, pozostali niewarci jej uwagi rozpłynęli się wraz z topniejącym śniegiem.

Z czasem Zośka spotkała księcia z bajki- cud, miód i orzeszki. Miłość szalała niczym halny w górach. Wszystko pięknie się układało. Wspólne życie, potomek- spełnienie marzeń...

jak już wspomniałam w każdej bajce pojawia się czarny charakter. W tej też tak było.

Chciał ustawić Zośkę po swojemu, narzucał swoje zdanie. Miał pretensje, że nie robi, tak jak ma przykazane. Wszystko robiła źle, nie nadawała się do żadnej pełnionej przez siebie roli- tragiczna z niej była żona i matka...
Zośka broniła się, cierpliwie znosiła wszystkie ataki. Musiała sobie z tym wszystkim poradzić sama. 

Kłamstwa stosowane przez czarny charakter zaczynały rzutować na jej małżeństwie. Ciągłe nerwy, kłótnie skutecznie niszczyły to co najpiękniejsze w związku.
Zła postać oczerniała Zosię. Mieszała w głowie jej mężowi...

Każda konfrontacja z czarnym charakterem kończyła się zarzucaniem Zosi choroby psychicznej- podobno wszystko sobie wymyślała.

Przyszedł moment, kiedy wszyscy przejrzeli na oczy i zobaczyli co się dzieje. 

Liczenie do miliona nie powodowało ukojenia nerwów, świat się jednak nie zawalił. Dzielna dziewczynka szła dalej do przodu, przeskakując rzucane jej pod nogi kłody. Pomyślała, że warto wzmocnić mięśnie. Każdy przeskok hartował ją na przyszłość.

Pamiętała o maksymie, która mówiła, że zło zawsze przegra, DOBRO zatriumfuje. Jak w każdej bajce będzie happy end :)

Postanowiła, że na przekór wszystkim i wszystkiemu będzie szczęśliwa!


Komentarze